Tokio – Ginza – Herbaciarnia Higashiya

Ginza to bardzo bogata dzielnica Tokio – pełno tu drogich sklepów, restauracji, teatrów, barów.

Tokio - dzielnica Ginza - pełno tu luksusowych sklepów, drogich restauracji i miejsc rozrywki dla ludzi z grubszym portfelem

Tokio – dzielnica Ginza – pełno tu luksusowych sklepów, drogich restauracji i miejsc rozrywki dla ludzi z grubszym portfelem

Wybrałam się tam pod wieczór, a ponieważ nie jestem fanem drogich zakupów, więc postanowiłam zakosztować luksusu w wydaniu herbacianym.

Herbaciarnia Higashiya była polecana w moim przewodniku i po wizycie tam ja również z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu herbatomaniakowi. Wejście z ulicy jest bardzo niepozorne, jest tylko mała informacja w spisie wszystkich lokali budynku koło wąskich drzwi do maciupeńkiej windy i przez chwilę nie byłam pewna, czy aby nie wyląduję zaraz w jakiejś szemranej spelunce. Weszłam do tej windy tylko dlatego, że razem ze mną wsiadła statecznie wyglądająca pani w starszym wieku. Za to tuż za drzwiami windy na drugim piętrze czeka eleganckie i pełne rozmachu wejście do herbaciarni odzobione tradycyjną kotarą z logo. A potem jest jeszcze lepiej. Przytulne i bardzo eleganckie wnętrze i obsługa jeszcze bardziej uprzejma niż zazwyczaj (co graniczy z niemożliwością w tym kraju mega-uprzejmych ludzi).

Wybrałam zestaw trzech herbat z akompaniamentem małych przekąsek i wagashi. Parzenie herbaty było spektaklem samym w sobie, pan nabierał wodę czerpakiem ze specjalnie zaaranżowanego źródełka na środku sali, potem przygotowywał herbatę za kontuarem specjalnego baru (taki bar jak do picia alkoholu, tylko zamiast whiskey barman polewa tutaj co jakiś czas matchy lub senchy). O tym, że smakowało wybornie, nie będę się już rozpisywać…

Dodatkową atrakcją jest toaleta, która po otwarciu drzwi od kabiny automatycznie podnosi klapę i zaczyna grać muzykę Chopina!!

To zdecydowanie nie była tania rozrywka, ale warto było (chociażby dla tej toalety 🙂 ). Dla zainteresowanych, tutaj strona herbaciarni Higashiya

 

To  są zapiski  z podróży do Japonii, która odbyła się na przełomie października i listopada 2016. Podróżowałam sama, podróż była zorganizowana indywidualnie przeze mnie.

Tokio – Edo-Tokyo-Museum

Postanawiam dzisiaj odwiedzić położone w dzielnicy Sumida Edo-Tokyo-Museum (Edo Tōkyō Hakubutsukan). Z Asakusy idę tam sobie spacerkiem, do Yokoami w dzielnicy Sumida to dosyć spory kawałek, ale ja chodzić lubię 🙂 Po drodze „łapię” takie miłe widoczki:

Muzeum Edo-Tokyo poświęcone jest historii Tokio i życiu jego mieszkańców, i moim zdaniem jest ono naprawdę godne polecenia. Najbardziej podobały mi się naturalnych rozmiarów domy z zaaranżowanymi scenkami rodzajowymi, z których można się dowiedzieć, jak wyglądała praca rzemieślnika, szkoła czy nawet w jaki sposób Japonki rodziły dzieci w okresie Edo. Jest też spora część poświęcona czasom bardziej współczesnym, zwłaszcza drugiej wojnie światowej, stratom, jakie poniosło Tokio w tym czasie, odbudowie i rozwojowi, przyśpieszonemu zwłaszcza przez igrzyska olimipijskie.

Na koniec jeszcze anegdotka – przed wejściem do muzeum zebrała się spora grupa uczniów, sądząc na oko, jakieś ośmio-, dziesięciolatki. Dzieci siedziały, obok stało kilka pilnujących ich pań. Ot, zwykły widok, dzieciaki szkolne na wycieczce w muzeum i nie zwróciłabym na nie uwagi, gdyby nie uderzyła mnie absolutna cisza panująca w tej grupie. Jeszcze nigdy nie widziałam grupy dzieci siedzącej absolutnie spokojnie, w absolutnej ciszy. Żadnego szturchania, wiercenia się, szeptania sobie na ucho, dłubania w nosie. Nic. Czy to zmęczenie po całym dniu (było już koło 17-tej), czy to wychowanie? Bardzo mnie to zaintrygowało, bo do tej pory żyłam w przekonaniu, że dzieci w tym wieku fizycznie i mentalnie nie są zdolne do zachowania spokoju w takiej dużej grupie.

 

To  są zapiski  z podróży do Japonii, która odbyła się na przełomie października i listopada 2016. Podróżowałam sama, podróż była zorganizowana indywidualnie przeze mnie.

Tokio – Sumida – spacer, tym razem o poranku

Ponieważ spędziłam przepiękny wieczór spacerując nad rzeką Sumida i odkryłam tam moje prywatne miejsce mocy, postanowiłam odwiedzić to miejsce jeszcze raz, tym razem o wschodzie słońca.

Jestem zdeklarowaną sową, wstawanie rano nie przychodzi mi łatwo, a zwłaszcza w innej strefie czasowej. Ale było warto – spacer wczesnym rankiem pozwala spojrzeć na miasto inaczej, bez panującego zazwyczaj tłoku i krzątaniny.

To nie będzie długi wpis, bo ten spacer służył mi raczej do wyczyszczenia głowy z myśli, niż do gromadzenia nowych doświadczeń czy faktów.

Kilka impresji poniżej na zdjęciach 🙂

 

To  są zapiski  z podróży do Japonii, która odbyła się na przełomie października i listopada 2016. Podróżowałam sama, podróż była zorganizowana indywidualnie przeze mnie.

Tokio – park Ueno

Będąc w dzielnicy Ueno nie wypada nie zahaczyć o Park Ueno, tak przynajmniej twierdziły studiowane przeze mnie przewodniki. Wpadłam więc i ja.

Powiem tak: park ładny, kilka urokliwych zakamarków się znajdzie, ale szału wielkiego nie ma. Z każdego miejsca widać otaczające go wieżowce, a w miejscu, gdzie miało być jezioro pokryte nenufarami, była tylko ogromna połać pokrytych wyschniętym błotem badyli.

W parku Ueno rośnie ponad 1000 drzew wiśniowych, które w okresie kwitnienia przyciągają lokalsów i turystów. Z parkiem graniczy też zoo, a jego główną atrakcją są misie panda (symbol normalizacji stosunków z Chinami), ale do zoo się nie wybrałam.

 

To  są zapiski  z podróży do Japonii, która odbyła się na przełomie października i listopada 2016. Podróżowałam sama, podróż była zorganizowana indywidualnie przeze mnie.

Tokio – spacer po dzielnicy Ueno

Po spełnieniu kulturalnego obowiązku w Muzeum Narodowym postanowiłam, że mogę się powałęsać po okolicy. Szłam sobie gdzie mnie nogi poniosły, a najpierw poniosły mnie do przeuroczej herbaciarni, rzut beretem od muzeum.

Herbaciarnia z zewnątrz bardzo niepozorna, za to w środku raj dla miłośników japońskiej herbaty. Przytulne wnętrze, witryna z wagashi tak pięknymi, że aż szkoda jeść, długi stół przy oknie, przy którym wspólnie siedzą goście i delektują się swoją filiżanką matchy.

Po tych prawie mistycznych herbacianym przeżyciach, tutaj jeszcze kilka zdjęć z mojej włóczęgi po dzielnicy Ueno.  Ueno to pierwotnie dzielnica robotników i rzemieślników, stąd małe i skromne domki i wąziutkie uliczki. Ostatnio ponoć przeżywa boom, z racji swojego dogodnego położenia blisko centrum, ale ciągle jeszcze nie straciła swojego pierwotnego, urokliwego charakteru.

Tokio – Muzeum Narodowe (Tokyo National Museum)

Nieco z poczucia obowiązku wybrałam się do położonego w dzielnicy Ueno tokijskiego Muzeum Narodowego, no bo przecież trochę kultury liznąć wypada.

Może wyjdę na ignorantkę, ale powiem szczerze, że muzeum mnie nie zachwyciło. Owszem, bogate zbiory kimon, drzeworytów, rozmaitych przedmiotów i archeologicznych „skorup” – dla znawców i miłośników to zapewne kopalnia wiedzy. Ale ja nie jestem fanem oszklonych gablotek i kilometrowych suchych opisów, kto to kiedy wykonał i jaką techniką i w jakim stylu. Jedyną rzeczą, która mnie bardziej zainteresowała, to kilka starych oryginalnych domków służących dawniej za herbaciarnie – taki miniaturowy skansen w ogrodach na tyłach muzeum. Domki są niestety zamknięte, nie można nawet zajrzeć do środka i nie ma żadnych opisów. Na dokładkę, przy co ciekawszych eksponatach obowiązuje zakaz robienia zdjęć, nie tylko z lampą błyskową, lecz w ogóle, i nie da się tego obejść, bo ochrona jest bardzo spostrzegawcza i stanowcza. Dlatego poniżej tylko kilka fotek z impresjami, ale bez większej wartości dokumentalnej 🙂

Wizyta w Muzeum Narodowym opłaciła się o tyle, że w muzealnym sklepiku wyszperałam piękny drzeworyt przedstawiający japońską piękność serwującą herbatę. Ten drzeworyt jest dokładną kopią oryginału, ręcznie wykonany oryginalną, bardzo pracochłonną techniką, z certyfikatem i nawet zdjęciem artysty, który go wykonał. Oprawiony ozdabia teraz nasze mieszkanie.

 

To  są zapiski  z podróży do Japonii, która odbyła się na przełomie października i listopada 2016. Podróżowałam sama, podróż była zorganizowana indywidualnie przeze mnie.