Ostanie chwile w Marsylii spędzamy maszerując ze Starego Portu na dworzec główny. Przechodząc wzdłuż mniej turystycznych uliczek zrozumieliśmy, dlaczego Marsylia ma taką nieciekawą reputację… Niestety widoki i zapachy nie do końca były przyjemne, a i lokalsi też nie do końca wzbudzali zaufanie swoim wyglądem i zachowaniem… grupki młodych chłopaków i starszych facetów podpierających ściany i patrzących spode łba na naszą małą trójosobową karawanę niezbyt pozytywnie wpłynęły na moje samopoczucie, a i ochota do robienia zdjęć też zdecydowanie zmalała… Nie zdarzyło się nic konkretnego, tylko takie napięcie wyczuwalne w powietrzu, taki ścisk w brzuchu i intuicja podpowiadająca, żeby to miejsce opuścić jak najszybciej. A jako dziecko kieleckich blokowisk wiem, że takiej intuicji nigdy nie należy ignorować.
Tutaj tylko trzy fotki, które zrobiłam trochę na chybcika, zanim postanowiłam schować aparat w bardziej dyskretne miejsce:
Nic nam się nie stało, nie było żadnego incydentu, ale zdecydowanie odetchnęłam, kiedy szczęśliwie dotarliśmy na dworzec główny…
To są zapiski z podróży do Marsylii, która odbyła się w Kwietniu 2017. Podóżowaliśmy indywidualnie. tutaj nasz cały plan podróży do marsylii.