Japonia – Kioto – Świątynie buddyjskie: Kōshō-ji, Nishihongan-ji i Higashihonganji

Czas coś pozwiedzać 🙂 Wczoraj byłam w mojej pierwszej świątyni shinto, więc dzisiaj decyduję się na świątynie buddyjskie, ale wybór konkretnej jest trudny. W Kioto świątyń jest multum, podejrzewam, że więcej niż kościołów w Krakowie… W końcu dochodzę do wniosku, że nie mam ochoty na te opisywane w przewodniku jako najbardziej znane, bo będzie tam zatrzęsienie turystów, a jakoś dzisiaj nie jestem w nastroju na wtapianie się w rozentuzjazmowany tłum. Wybieram więc nieco mniej znane świątynie znajdujące się w niewielkim oddaleniu od dworca, tak że będę sobie tam mogła dotrzeć spokojnym spacerkiem.

Najpierw chcę odwiedzić świątynię Kōshō-ji. Po drodze natrafiam na taki sklep 🙂

Kioto - sklep z akcesoriami tanecznymi

Kioto – sklep z akcesoriami tanecznymi

Stroje i akcesoria taneczne! Moje serce tancerki bije mocniej 🙂 Zaglądam oczywiście do środka. Miło byłoby przywieźć z Japonii jakiś fajny taneczny gadżet. Oglądam stroje treningowe i akcesoria. Niestety zdaje się, że grupa docelowa tego sklepu to początkujący tancerze, a ja jestem już raczej bardziej wymagająca jeśli chodzi o jakość, tak że nie znajduję nic dla siebie. Może coś bym od biedy wybrała z drobnych akcesoriów, ale takiej drobnicy mam już od groma, więc rezygnuję z zakupów.

Docieram w końcu do świątyni Kōshō-ji. Rzeczywiście nie ma tu turystów. Prawie nikogo nie ma. Po dziedzińcu przemyka tylko kilku lokalsów, którzy są tutaj najwidoczniej w celach religijnych a nie turystycznych.

Struktura mniej więcej podobna do tego, co widziałam w innych świątyniach buddyjskich: główne wejście z ozdobną bramą, dziedziniec, miejsce do palenia kadzideł, główna świątynia mieszcząca świętą część oddzieloną od części dla wiernych drewnianą balustradką.

Pierwsze skojarzenie: jaka ta architektura jest męska w charakterze! W porównianiu z bajecznie kolorowymi i pełnymi ornamentów budynkami świątyń, jakie widziałam Chinach i Tajlandii, architektura tej świątyni jest bardzo surowa i oszczędna. No właśnie taka męska.

 

Kioto, buddyjska świątynia Kōshō-ji - widok na dziedziniec

Kioto, buddyjska świątynia Kōshō-ji – widok na dziedziniec

 

Kioto, świątynia Kōshō-ji - misternie zdobiony dach

Kioto, świątynia Kōshō-ji – misternie zdobiony dach

Aby wejść do środka, należy zdjąć buty. W skarpetkach wchodzę na galerię otaczającą główny budynek swiątyni.

 

Kioto, świątynia Kōshō-ji, drewniana galeria otaczająca główny budynek

Kioto, świątynia Kōshō-ji, drewniana galeria otaczająca główny budynek

Przesuwam drewniane drzwi z papierowymi „szybkami” (tak, właśnie takie, jakie sobie wyobrażamy myśląc o Japonii – zazwyczaj mamy wtedy na myśli styl shoin, a te drzwi nazywają się shōji) i wchodzę do środka. Jestem sama. Jest bardzo cicho. W spokoju chłonę atmosferę tego miejsca.

Kioto, świątynia Kōshō-ji - drzwi w stylu shoin

Kioto, świątynia Kōshō-ji – drzwi w stylu shoin

Pierwszego wrażenia dostarczają moje stopy odziane tylko w skarpetki. Jest wyraźny kontrast, bo na na zewnętrznej galerii pod stopami było zimne i twarde drewno, a tutaj, na macie tatami jest miękko i zdecydowanie cieplej.

Siadam na macie, dotykam tej gładkiej, lekko elastycznej struktury, wdycham jej zapach. Niespodziewanie przychodzi wspomnienie z dzieciństwa, zapach i faktura słomianki, która wisiała na ścianie koło mojego łóżka (może ktoś jeszcze pamięta, że w PRL-u wieszało się za łóżkiem słomianki, żeby chroniły przed chłodem ściany).

Kioto, świątynia Kōshō-ji - podłoga wyłożona matą tatami

Kioto, świątynia Kōshō-ji – podłoga wyłożona matą tatami

Rozglądam się po świątyni. Ta sama oszczędna estetyka co na zewnątrz, kolory utrzymane w tonacji brązowo-biało-złotej, gdzieniegdzie elementy niebieskie:

Kioto, świątynia Kōshō-ji, hala główna świątyni

Kioto, świątynia Kōshō-ji, hala główna świątyni

 

Kioto, świątynia Kōshō-ji

Kioto, świątynia Kōshō-ji

Siedzę w tej świątyni przez dłuższą chwilę i nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Podoba mi się, czy nie? Znowu zderzenie oczekiwań z wielce od nich odmiennym stanem faktycznym.

Wychodzę na zewnątrz, łapię jeszcze taki widoczek na jeden z budynków sąsiadujących ze świątynią:

Kioto, widok z galerii świątyni Kōshō-ji

Kioto, widok z galerii świątyni Kōshō-ji

Czas na drugą świątynię, Nishihongan-ji, która bezpośrednio sąsiaduje z Kōshō-ji i przez wielu ludzi jest traktowana jako jedna świątynia. Nishihongan-ji nie zrobiła na mnie wrażenia – może dlatego, że była bardzo podobna do Kōshō-ji, a może moje zmysły już były zmęczone od intensywnych wrażeń w poprzedniej świątyni. Głównie pospacerowałam po terenie świątyni, ale nie odkryłam dla siebie nic bardzo ciekawego, dlatego zdjęć też mam niewiele.

Kioto, świątynia Nishihongan-ji, jedna z bram prowadzących do świątyni

Kioto, świątynia Nishihongan-ji, jedna z bram prowadzących do świątyni

Jedyne, na co zwróciłam uwagę, to dach częściowo zrobiony z naturalnego pokrycia, nie jestem pewna, czy to był jakiś rodzaj sitowia, czy innej rośliny:

Kioto, świątynia Nishihongan-ji

Kioto, świątynia Nishihongan-ji

Kioto, świątynia Nishihongan-ji

Kioto, świątynia Nishihongan-ji

 

No i oczywiście ozdobne wykończenia dachów i dachówki z symbolami świątyni:

Kioto, świątynia Nishihongan-ji

Kioto, świątynia Nishihongan-ji

I jeszcze taki uroczy płotek z bambusa:

Kioto, świątynia Nishihongan-ji - bambusowy płotek

Kioto, świątynia Nishihongan-ji – bambusowy płotek

 

Na koniec zachodzę do oddalonej kilka minut spacerkiem świątyni Higashihonganji. Trafiam na jakieś większe święto, bo budynki otoczone są przez panie i panów pilnujących porządku i nie wpuszczających nikogo do świątyni. Można za to obejrzeć na ekranach monitorów, co dzieje się w środku – ceremonia ze sporą ilością duchownych i wiernych, z piękną muzyką.

Na zewnątrz chryzantemy – taki swojski dla Polaków widok, ale jednak bardzo japoński. Nam się Japonia głównie kojarzy z kwiatami wiśni, ale chryzantema jest również bardzo typowym japońskim kwiatem, o konotacjach kulturowych chyba jeszcze bogatszych niż wiśnia. Chryzantema (po japońsku zwana kiku) jest dla Japończyków symbolem długowieczności i stała się oficjalnym znakiem rodziny cesarskiej – jest ozdobą insygniów koronacyjnych i oficjalnych cesarskich pieczęci. Stylizowana chryzantema zdobi też japońskie paszporty i monety 50-cio jenowe, a jej niezliczone wariacje można znaleźć na tkaninach, obrazach, sztuce użytkowej. Białe chryzantemy zdobią ceremonie pogrzebowe i nagrobki, a czerwone chryzantemy ofiarowuje się osobie, którą darzy się dużą sympatią. Dla zainteresowanych artykuł o chryzantemach jako symbolu Japonii (artykuł po angielsku, ale można też popatrzeć na piękne ilustracje)

Japonia - chryzantemy, symbol rodziny cesarskiej

Japonia – chryzantemy, symbol rodziny cesarskiej

 

To  są zapiski  z podróży do Japonii, która odbyła się na przełomie października i listopada 2016. Podróżowałam sama, podróż była zorganizowana indywidualnie przeze mnie.

Dodaj komentarz

Kochany Czytelniku, daj znać, jeśli podobało Ci się to, co przeczytałeś / przeczytałaś - będzie mi miło! Masz jakieś pytania, czy uwagi - wal śmiało i prosto z mostu!