Kioto – Targ Nishiki i świątynia Nishiki Tenman-gū

Po zwiedzaniu twierdzy Nijo stwierdzam, że na pierwszy dzień już dość architektury i zabytków i dlatego decyduję się odwiedzić targ Nishiki. Docieram tam na piechotę w kilkanaście minut, tym razem bez błądzenia, bo co chwila spoglądam na niebieski punkcik przesuwający się po mapie na moim telefonie. Przed wejściem na teren bazaru tylko chwila zawachania, czy to aby na pewno tu, bo atrakcja opisana w przewodniku jako „must have”, a wejście takie bardzo niepozorne, jakby to było na tyłach jakiegoś fabrycznego magazynu. Za to w środku bardzo przyjemny, mniej więcej 400-metrowy zadaszony pasaż z mnóstwem fajnych sklepików i garkuchni.

Kioto, targ Nishiki

Kioto, targ Nishiki

Japonia - Kioto - Targ Nishiki

Japonia – Kioto – Targ Nishiki – sufit pasażu udekorowany jest takimi pięknymi tkaninami

Na targu Nishiki zakupy robią kucharze z wykwintnych restauracji i gospodynie domowe, do tego oczywiście sporo turystów. Malutkie sklepiki pełne są różnorakich specjałów.

Kioto, targ Nishiki

Kioto, targ Nishiki

Na jednym ze stoisk z rybami rozpoznaję moich znajomych z poprzedniego wieczoru, maluteńkie larwy ryb, tutaj jeszcze w formie surowej. Zdaje się, że jest to jeden ze specjałów Kioto, bo można je tu dostać w wielu przedziałach cenowych i w różnej wielkości.

Kioto, targ Nishiki

Kioto, targ Nishiki

Odkrywam sflaczałe ogórki (a może cukinie) i inne warzywa pokryte dziwnie pachnącą brązową ciapają. Później w hotelu doczytam, że są one marynowane w sfermentowanych łupinach ryżu, które zostały po produkcji sake.

Kioto, targ Nishiki, warzywa marynowane w sfermetowanych łupinach ryżu

Kioto, targ Nishiki, warzywa marynowane w sfermetowanych łupinach ryżu

Oczywiście nie może zabraknąć słodyczy z matchą:

Kioto, targ Nishiki, słodycze z matchą

Kioto, targ Nishiki, słodycze z matchą

Pomału zaczynam być głodna, ale chodzę od jednej garkuchni do drugiej i nie mogę się zdecydować, co przekąsić, bo co jedna potrawa to ciekawsza. Najfajniej wyglądają małe ośmiorniczki serwowane jak lizaki na patyku, ale w końcu postanawiam zastosować wypróbowaną metodę i zdać się na „mądrość tłumu”,  ustawiam się więc w najdłuższej kolejce. Do jedzenia dostaję coś pomiędzy omletem warzywnym a plackiem ziemniaczanym. Później doczytuję, że jadłam „okonomiyaki”, potrawę zrobioną głównie z jajek, mąki, kapusty, z dodatkiem innych warzyw lub mięsa, w zależności od regionu i przepisu (wolne tłumaczenie okonomiyaki to „smaż, co lubisz”, co chyba dobrze oddaje charakter tej potrawy). Zdjęcia nie zrobiłam, bo najpierw byłam zbyt głodna, a potem zbyt zajęta jedzeniem 🙂 Kto chce, może sprawdzić u wujka gugla.

Oprócz żywności na targu Nishiki zaopatrzyć się można w mnóstwo pięknych i użytecznych przedmiotów, od akcesoriów kuchennych i herbacianych, noży, ceramiki, biżuterii, po parasole. Wszystko pięknie poukładane, dbałość o estetykę widoczna na każdym kroku.

Kioto, targ Nishiki, podstawki do pałeczek

Kioto, targ Nishiki, podstawki do pałeczek

Jeśli ktoś chce sobie przywieźć z Japonii na pamiątkę pałeczki, to ich zakup na targu Nishiki jest bardzo dobrym pomysłem, wybór jest przeogromny i można nawet wygrawerować na nich coś osobistego.

Kioto, targ Nishiki, pałeczki

Kioto, targ Nishiki, pałeczki

Po raz pierwszy zetknęłam się też tutaj z chustkami furoshiki. Czytałam o nich już przed przyjazdem do Japonii, ale nie miałam pojęcia, że furoshiki są tu obecne na każdym kroku i praktycznie nie można przejść stu metrów, żeby nie natknąć się na jakąś sklepową wystawkę z nimi. Furoshiki to chustki, różnej wielkości, od takiej naszej chusteczki do nosa, po takie mniej więcej metr na metr. Są też różnej jakości, zwykłe bawełniane, tetrowe, frotowe, satynowe, jedwabne. Mają przeróżne wzory i takowoż przeróżne zastosowanie: można je nosić jako apaszkę, przy pomocy kilku węzełków przemienić w torebkę, przewiązać czoło, aby chroniła oczy od potu podczas ciężkiej pracy, zapakować prezent, używać jako ręcznika do rąk lub obrusa, powiesić na ścianie zamiast obrazu. Japończycy kochają furoshiki.

Kioto, targ Nishiki, chustki furoshiki

Kioto, targ Nishiki, chustki furoshiki

Targ Nishiki łączy się na jednym końcu z również zadaszonym pasażem handlowym, a na styku tych dwóch pasaży przypadkowo odkrywam niepozorne wejście do małej świątyni shinto, o nazwie Nishiki Tenman-gū. Shinto to rdzenna religia japońska, oparta na pierwotnej mitologii, animalistyczna i cechująca się dużą dowolnością wierzeń. Kogo to bardziej interesuje, tutaj artykuł o shintoizmie.

Jest to pierwsza świątynia shinto, jaką odwiedzam. Niewiedząc czego się spodziewać, trochę onieśmielona, wchodzę na teren świątyni i już po kilku chwilach wiem, że bardzo mi się podoba 🙂

Dziedziniec malutki, ozdobiony mnóstwem papierowych latarni:

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

W rogu mała studzienka do rytualnego oczyszczenia:

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

Odświętnie ozdobiony byk, ważna postać w jednym z odłamów shinto:

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

Modlitwy spisane na kartkach i zawiązane na przygotowanych do tego stojakach:

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū

Jakby nie dosyć było japońskiego klimatu, pojawiają się jeszcze dziewczyny ubrane w tradycyjne stroje jukata (uproszczona, bardziej codzienna i tańsza wersja kimona):

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū, Japonki w tradycyjnych strojach

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū, Japonki w tradycyjnych strojach

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū, Japonki w tradycyjnych strojach

Kioto, Nishiki, świątynia Tenman-gū, Japonki w tradycyjnych strojach

Po wyjściu ze świątyni włóczę się jeszcze trochę po pasażu handlowym, oglądam wystawy, zachodzę do sklepów z różnościami i jeszcze kilka razy natykam się na dziewczyny wystrojone w kolorowe jukaty:

Kioto, targ Nishiki - Japonki w tradycyjnych strojach

Kioto, targ Nishiki – Japonki w tradycyjnych strojach

 

Kioto, targ Nishiki - Japonki w tradycyjnych strojach

Kioto, targ Nishiki – Japonki w tradycyjnych strojach

Podziwiam też witryny restauracji i już wiem, że nie będę tu miała większych problemów gastronomicznych. Pragmatyczni Japończycy przy wejściu do praktycznie każdej restauracji i cukierni mają witrynę z wystawionymi na niej dokładnymi silikonowymi replikami dań, które są w tej restauracji lub cukierni serwowane, włącznie z napojami. I nie jest robione na użytek turystów, po prostu to jest ich sposób na reklamę lokalu i też swego rodzaju karta dań.

Japonia, witryna restauracji z makietami potraw

Japonia, witryna restauracji z makietami potraw

 

Japonia - silikonowa atrapa słodyczy

Japonia – targ Nishiki – silikonowa atrapa słodyczy na wystawie cukierni

Ja dzisiaj na odwiedzenie restauracji się nie decyduję. Zachodzę za to do pobliskiej galerii handlowej Daimaru, gdzie w podziemiach znajduje się kolejny przeogromny areał z najróżniejszymi kulinarnymi specjałami. Nazwać to food courtem byłoby nieadekwatne, jest to raczej gastronomiczna orgia. O ile targ Nishiki oferuje żywność raczej tradycyjną i lokalną, w Daimaru znaleźć można ciągnące się w nieskończoność stoiska z delikatesami ze wszystkich zakątków świata.

Od tych wszystkich specjałó w końcu zaczyna mi burczeć w brzuchu, więc w jednym z lokali food courtu zamawiam sobie taki zestaw:

Kuchnia Japońska - zestaw obiadowy, w roli głównej yuba, czyli kożuch z tofu

Kuchnia Japońska – zestaw obiadowy, w roli głównej yuba, czyli kożuch z tofu

Zamawianie jedzenia w lokalach jest w Japonii naprawdę łatwe, bo w większości menu zawiera gotowe kompozycje posiłków (tzw. „setto”, od angielskiego „set”, czyli zestaw). Zestawy są też zazwyczaj sfotografowane w menu, więc można od biedy pokazać palcem na ten wybrany. Płacenie w restauracji też jest proste, bo od razu z jedzeniem dostaje się na stolik karteczkę z  rachunkiem, który trzeba po zjedzeniu uregulować przy kasie znajdującej się przy wyjściu. W Japońskich restauracjach nie daje się napiwków.

Podobnie jak pudełko bento, zestaw obiadowy jest ułożony tak, aby zapewnić podniebieniu różnorodność doznań smakowych. W zestawie powinno się znaleźć coś ciepłego, coś zimnego, coś miękkiego i chrupiącego, smaki słony, słodki, kwaśny, umami, ostry, itd. Wszystko oczywiście podane w maksymalnie estetyczny sposób, z dbałością o każdy szczegół.

 W moim zestawie jest lokalna specjalność Kioto o nazwie „yuba”, czyli kożuch tworzący się na mleku sojowym w trakcie procesu wytwarzania tofu. Yuba ma kremową konsystencję (trochę jak bardziej gęste zsiadłe mleko), a smak bardzo neutralny, taki jak delikatne tofu.

Przy okazji rozwiewa się moja największa obawa, jaką miałam wybierając się w tę podróż: a mianowicie o ile bardzo lubię się włóczyć sama po nowych miejscach, o tyle bardzo nie przepadam za samotnym jedzeniem w restauracjach, zwłaszcza, jeśli wszyscy wokół mnie stołują się w mniejszych lub większych grupach. To takie dziwne i nieracjonalne uczucie, że coś ze mną chyba musi być nie tak, że nie przystaję do reszty gości w lokalu. A tutaj w Kioto (i zresztą później też, do końca podróży) jedząc samotnie nie byłam żadnym wyjątkiem od reguły, a wręcz przeciwnie, bardzo dobrze wpisywałam się w trend. W porze obiadowej większość gości w lokalach je w pojedynkę, a w porze kolacyjnej ciągle jeszcze przynajmniej jedna trzecia siedzi przy stolikach sama.

Posilona, kontynuuję zwiedzanie delikatesów. Najbardziej ciągnie mnie teraz do słodyczy i nabywam takie oto cudowne ciasto z matchą. Połączenie ciemnej czekolady, śmietankowego kremu i charakterystycznego smaku herbaty matcha jest przepyszne, powoli zaczynam się zakochiwać w tej niezwykłej herbacie i potrawach z jej dodatkiem.

Japońskie słodycze: ciasto z matchą

Japońskie słodycze: ciasto z matchą

Dzisiejszą wyprawę po mieście kończę w pobliskim kombini, czyli  japońskim sklepie wielobranżowym, ale o kombini będzie w jednym z następnych  wpisów.

 

To  są zapiski  z podróży do Japonii, która odbyła się na przełomie października i listopada 2016. Podróżowałam sama, podróż była zorganizowana indywidualnie przeze mnie.

Dodaj komentarz

Kochany Czytelniku, daj znać, jeśli podobało Ci się to, co przeczytałeś / przeczytałaś - będzie mi miło! Masz jakieś pytania, czy uwagi - wal śmiało i prosto z mostu!