Po zdeponowaniu bagaży w kanciapie u stróża kamienicy, w której nocowaliśmy, wybieramy się statkiem ze Starego Portu na Ratonneau, jedną z pobliskich wysp w archipelagu Frioul. Rejs trwa około 20 min.
Ratonneau to kamienista wyspa, usiana ruinami militarnych fortyfikacji i innych budynków, których przeznaczenia nie byliśmy pewni. Później doczytałam, że Ratonneau i połączona z nią wyspa Pomégues służyły jako miejsce kwarantanny dla marynarzy, którzy musieli tam odczekać 40 dni, zanim dostawali pozwolenie na przybicie do portu w Marsylii – o ile oczywiście w tym czasie nie rozwinęły się u nich objawy jakiejś paskudnej choroby. Obydwie wyspy służyły też jako „izolatki” dla chorych podczas licznych epidemii.
Jeśli chodzi o roślinność, to nie jest ona zbyt obfita, ale za to bardzo ciekawa. Po raz pierwszy w życiu widziałam kwitnące agawy. Czego się później dowiedziałam, agawy kwitną tylko raz w życiu, a potem obumierają. Na Ratonneou było tych roślin mnóstwo, a ich kwiaty były naprawde ogromne!
Dla naszej córki ciekawe było oglądanie różnych roślinek, zwłaszcza kaktusów, wąchanie dzikiego rozmarynu i mięty i wielu przepięknie pachnących kwiatów. A największą frajdę cała rodzina miała z podpatrywania mew, zwłaszcza tych, które strzegły swoich gniazd. Ponieważ kwiecień to okres lęgowy, mewy-rodzice były w bojowym nastroju i głośnymi dźwiękami dawały do zrozumienia, że nie życzą sobie żadnych intruzów w swoim rewirze.
W jednej z przepięknych zatoczek zjedliśmy nasz prowiant, w głównej mierze składający się z obłędnie przepysznych brioszek zakupionych w jednej z marsylskich boulangerie. Oczywiście nie mogło też zabraknąć lodów, dzięki którym udało nam się skrócić czas oczekiwania na statek powrotny.
To są zapiski z podróży do Marsylii, która odbyła się w Kwietniu 2017. Podóżowaliśmy indywidualnie. tutaj nasz cały plan podróży do marsylii.