Dzisiaj czas na zwiedzanie najstarszej świątyni buddyjskiej w Tokio: Senso-ji. Mój sympatyczny apartament znajduje się rzut beretem od tego miejsca, więc wybieram się tam na piechotę, a przy okazji oglądam sobie dokładniej „moją” dzielnicę, czyli Asakusę.
Asakusa to bardzo przyjemna dzielnica, zobaczcie zresztą sami:
-
-
Tokio-Asakusa – nawet najmniejsza luka wypełniona jest budynkami
-
-
Tokio-Asakusa – sporo tu rykszarzy w tradycyjnych strojach i charakterystycznych butach z jednym palcem
-
-
Tokio – Asakusa – zachowało się tu jeszcze sporo domów z lat 50-tych i 60-tych
-
-
Tokio – Asakusa – w porze obiadowej małe restauracyjki ze stolikami na ulicy zapełniają się zgłodniałymi Japończykami
-
-
Tokio – Asakusa – kunsztowna plątanina kabli nad głowami
-
-
Tokio – Asakusa – kable, lampy, lampy, kable…
-
-
Tokio – Asakusa – i jeszcze raz te lampy i kable…
-
-
Tokio – Asakusa – jedna z bocznych uliczek
-
-
Tokio – Asakusa – widok na jeszcze jedną uliczkę
-
-
Tokio – Asakusa – znowu rykszarz w tradycyjnym stroju
-
-
Tokio – Asakusa – bardziej nowoczesne oblicze tej dzielnicy, w tle oczywiście Tokio Tower
Po drodze zachodzę do małej przytulnej restauracyjki na przekąskę. Takoyaki tym razem w wersji z płatkami bonito (wędzony i suszony tuńczyk, w postaci ultracienkich płatków), znowu przepyszne… Na deser raczę się lodami z matchą – kremowe, nie za słodkie, z charakterystycznym aromatem, mniam, od razu zostaję fanem.
-
-
Kuchnia japońska – przytulna restauracja serwująca takoyaki
-
-
Kuchnia japońska – takoyaki – kucharz przygotowuje je na specjalnej żeliwnej „gofrownicy” z kulistymi wgłębieniami
-
-
Kuchnia japońska – takoyaki (kawałki ośmiornicy w cieście), tutaj w wersji z płatkami bonito
-
To są zapiski z podróży do Japonii, która odbyła się na przełomie października i listopada 2016. Podróżowałam sama, podróż była zorganizowana indywidualnie przeze mnie.